Najlepsze ozory są wołowe, niestety, nie wiedzieć czemu, strasznie trudno je dostać. Prawdopodobnie wszystkie lądują w salcesonach. Skazani więc zwykle jesteśmy na ozory wieprzowe, no trudno, też dobre. Przepis na sos pochodzi z książki Neli Rubinstein, u mnie jest większa ilość octu, oraz myślę, że to dobry pomysł, żeby zagęścić sos utartym piernikiem, będzie jeszcze lepszy.
5 ozorów wieprzowych
porcja włoszczyzny bez kapusty
3 liście laurowe
1 goździk
4 ziela angielskie
SOS
1 łyżka mąki
1 łyżka masła
500ml bulionu powstałego przy gotowaniu się ozorów
garść rodzynek
garść migdałów pokrojonych
karmel z 4 łyżek cukru
ocet winny do smaku (ok. 4 łyżki)
Ozory oczyścić i dokładnie umyć. Włożyć do szybkowaru razem z goździkiem, zielem angielskim i liściem laurowym, zalać wodą tak, żęby mięso zostało przykryte. Gotować ok. 35 minut od ukazania się pary. Ozory lekko wystudzić, zdjąć skórę, włożyć z powrotem do garnka, dodać włoszczyznę i gotować jeszcze 10 minut od ukazania się pary. Wyjąć warzywa, ozory pokroić na plastry, 500ml bulionu zachować. Przygotowujemy sos. Robimy białą zasmażkę z mąki i masła, rozprowadzamy bulionem i gotujemy 5 minut. Wlewamy gorący karmel i dodajemy rodzynki. Gotujemy, aż napęcznieją. Dodajemy migdały, doprawiamy solą, pieprzem i octem. Sos powinien być słodko-kwaśny.
Nie jadam ozorków,własciwie o nie wiem dlaczego, jakoś nie sa popularne u mnie.
OdpowiedzUsuńFajny pomysł na sos :)
Pozdrówki!:)